It's an ordinary day.

Jeśli sądziłyście, że zakupione w zeszłym roku militarne marynarki odejdą do lamusa, jesteście w błędzie. Szykowne, nastawione pokojowo żołnierki wiosną okupują ulice. Przywdziewamy mundury, parki, kamuflaż, pasek dziadka, doszywamy złote, bądź srebrne guziki, wielkie poduchy, ornamenty udające ordery i medale, pakowne kieszenie, a wszystko to w odcieniach czerni, khaki (Gaultier), oliwki, brązu (Celine), szarości, bądź kolorach pustyni (Max Mara), w zależności jaka armia nas inspiruje. Nie musisz oczywiście kamuflować się od stóp do głów niczym Rambo, wystarczy choćby jeden mocny akcent. A jako, że militaria mają typowo maskulinowy walor, aby wyciągnąć spod nich kobiecość, można postawić na podkreślające kształty obcisłe tiszerty (Balmain), mocno uwidaczniający talię pas (Burberry), tiulowe, pastelowe spódnice (Aquilano Rimondi), delikatne, drapowane sukienki (Marc Jacobs), czy też niebotycznie wysokie szpilki.

PS. Dziś 'premiera' nowej lustrzanki, mam nadzieję, że zdjęcia Wam się podobają:) Transformowałam ravy w jotpegi i trochę zżarło mi kolory, ale wszystkiego się nauczę:)

Z innej beczki: zmieniłam sposób dodawania komentarzy, nie trzeba już przepisywać kodu, ani czekać na zatwierdzenie (prawdę mówiąc nie wiedziałam, że ta pierwsza opcja jest aktywna).

Dans le boudoir.

Buduarowy styl nawiązujący do paryskiej konwencji rodem z powieści  G. Flauberta, H. Balzaka, G. de Maupassanta czy też V. Hugo (zresztą sami wymienieni wielbili paryskie burdele), następnie czerpiący z  belle epoque, miał imponujący wpływ na transformację i ewolucję damskiej bielizny. Początkowo, do noszenia pantalonów zobligowane były jedynie kuchty, służki, stetryczałe pudernice, kurtyzany vel. rozkosznice, czy też jak kto woli Les belles de nuit, oraz między innymi tancerki kankana. Powołano nawet specjalne inspektoraty paryskiej policji, które miały stać na straży poprawnej moralnie długości owych galotów. Jednak wraz z nadejściem fali popularności krynoliny, która, kiedy tylko dama siadała, ukazywała w całości jej tajemniczy ogród, zgrzebni krawcy zaopatrywali czcigodne niewiasty w spięte tasiemką, luźne fałdy materiału, wykończone falbanami.W połowie XIX w. pantalony przybrały już zamkniętą w kroku formę, mianowicie dwóch jedwabnych nogawek, zdobionych koronkami, haftami i wstążeczkami. Suma sumarum, zdrowie wygrało z niestosownością i pantalony uznano za obowiązkową wręcz część kobiecej garderoby. A dlaczego o tym wspominam? A dlatego, że unowocześnione pantalony i styl boudoir, to nieodzowny element wiosennej garderoby. Mamy więc wyuzdane halki u Fendi, koronki i tiule u Johna Galliano, gorsety u Gaultiera, rozpustne peniuary u Marrasa, czy Barbary Bui, frywolne komplety u Vanessy Bruno, oraz długie, sypialniane bryczesy u A.F. Vandervorsta. Jak ma się to wszystko do dzisiejszego postu? Ano tak, że zaopatrzyłam się w krótkie falbaniaste pantalony z Zary, a skojarzenia nasunęły się mimowolnie.

I lurve you.

"Love is too weak a word for what I feel. I lurve you, you know, I loave you, I loff you, two F's, yes I have to invent, of course I- I do, don't you think I do?"
Annie Hall movie

Dziś chciałam tylko i wyłącznie pochwalić się prezentami, które otrzymałam ostatnimi czasy. Dostałam między innymi cudowny kolio-pióropusz (zdobiony koralikami) wykonany przez codotwórczynię Coco Mayaki. Dziękuję Ci po raz kolejny Coco! Radości nie było końca, gdyż chyba pierwszy raz w życiu dostałam coś, co równie dobrze mogłabym wybrać i uwielbić osobiście. Jednak tak pogoda, jak i oświetlenie w pokoju zmusiły mnie do porzucenia wszelkich ambicji sfotografowania kompletnych outfitów, dlatego mogę jedynie pokazać migawki detali. Aczkolwiek wraz z magicznym zniknięciem śniegu, zapowiadam zmasowany atak.


eXTReMe Tracker
 
© 2010 PaniEkscelencja | Powered by Blogger Template