Wake me up in July

Nigdy w życiu nie sądziłam, że stanę się posiadaczką białych butów (i to jeszcze jaką szczęśliwą), jednak po spędzeniu dobrych kilku godzin na Solestruck i żywych, jednostronnych rozmowach z monitorem, naprawdę różne dziwne pomysły przyszły mi do głowy, a jeden z nich widzicie właśnie na zdjęciach poniżej, białe Lita Spike CMYK. Jeśli uważacie, iż nie jestem przygotowana na lincz słowny i, że wybrałam je w jakimś amoku, to grubo się mylicie. Jestem w pełni świadoma tego co poczyniłam i chyba nawet nie za bardzo interesowały mnie stereotypy i łatki przyklejone do białych butów, po prostu chciałam zestawić je w zupełnie innej, nawet jak na mnie konwencji. Wymieszałam dziś wszystko zupełnie, totalny miszmasz: tank top Slayer, białe Lity z ćwiekami, snapback (co z jeansami wyglądałoby przegenialnie, acz jako outfit na bloga zupełnie przewidywalnie) z dziewczęcą, miętową spódnicą, kwiecistym bomberem i ażurowym plecakiem. No i chyba całkiem podoba mi się takie pomieszanie z poplątaniem.
PS. W końcu obiecałam, że będę dziewczyną ;)
.

My bike is better than yours!

Nie wiem czy już kiedyś zuchwale przechwalałam się na blogu jak to fajnie być blogerką, nawet taką, co to nie za często publikuje posty, obija się i zaniedbuje własnych czytelników, ale teraz nadszedł na to czas. Najpierw może jednak słowa przeprosin i wyjaśnień, a raczej obietnica poprawy, bo wiem, że mimo moich nieregularnych postów, które wynikają z blogodestrukcyjnych wymagań odnośnie zdjęć, a pomarudzić i pokaprysić sobie niestety bardzo w tej kwestii lubię, spotykam się wciąż z wieloma wyrazami sympatii z Waszej strony, zwłaszcza na ulicy! Co mnie zresztą strasznie dziwi, że aż tyle osób kojarzy mnie z blogosfery, podchodzi i zagaduje. Bardzo to miłe i zdecydowanie motywujące. Ale wróćmy do przechwałek, bo to motyw dziś wiodący. Otóż zostałam szczęśliwą posiadaczką najfajniejszego na świecie czarnego, matowego cruisera, którym z wielką euforią rozjeżdżam wszystkie krnąbrne, biegające chaotycznie po parku dzieci. A tak serio to przed moim postrachem szos dzieciaki rozstępują się niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem, więc nie ma szans na poturbowanie żadnego z nich. Po przesiadce z mojego poprzedniego, turboniewygodnego roweru, który był tak vintage, że aż musiałam odpędzać od niego watahy innych hipsterów w podwiniętych skinny fit rurkach, stwierdzam, że ten jest stworzony dla leniwców, którym nie chce się pedałować, czyli idealnie dla mnie. Co do samego outfitu, to rzecz jasna dopasowany do roweru. W następnym poście będę w końcu dziewczyną. Zobaczycie.

eXTReMe Tracker
 
© 2010 PaniEkscelencja | Powered by Blogger Template