W zeszły weekend miałam przyjemność pojeździć nową Skodą Citigo- pojeździć...a raczej powozić się z 'szoferem', bo o jeździe samochodem nie mam zielonego pojęcia. Z racji braku czasu i pracy, miałam właściwie tylko jedno popołudnie, aby przygotować sesję zdjęciową, więc zamiast na rozmach i teatrzyk w stylu 'dzień z życia zabieganej Kim Kardashian", postawiłam na połączenie rekreacji, testu samochodu i fot na bloga. Wyszło tak, że wpakowaliśmy się do auta, zabrałam deskę i udaliśmy się rytualnie na spokojny, zielony Żoliborz, którego estetyka idealnie nastraja do niespiesznej jazdy na longboardzie. O tym co Skoda ma pod maską ciężko mi się wypowiedzieć, gdyż nigdy nie byłam wielką fanką motoryzacji, za to moja uwaga skupiła się na obszernym jak na takiego malucha wnętrzu, minimalistycznym kokpicie i całkiem fajnym nagłośnieniu. Największym plusem tego mikro autka (jak zdążyłam podsłuchać) jest stosunek niskiej ceny do jakości oraz niskie koszty eksploatacji, nawet po mieście. Na outfit wybrałam najprostsze i najwygodniejsze rzeczy, może oprócz butów (Sarenza), w których mało nie wywinęłam orła, ale czego nie robi się dla bloga.
.